poniedziałek, 23 września 2013

Aklimatyzacji i poznawania miasta ciąg dalszy...

Witajcie,

        Życie studenckie w Izmirze nabiera coraz większe tempo, w związku z czym mam coraz mniej czasu. Ale do rzeczy...
        Po dwudniowym- całodniowym załatwianiu wszelkich papierkowych formalności nadeszła środa- dzień relaksu :) Wybrałem się z koleżanką-Magdą, również z Uniwersytetu Gdańskiego na zakupy po dzielnicy Konak, ale że byliśmy bardzo głodni więc udaliśmy się do jednej z restauracyjek ulokowanych opodal Wieży Zegarowej. Zamówiliśmy Adana Kebap- kebab z baraniną oraz piwo Efes. Nazwa jego wzięła się od miasteczka Adana, które słynie z produkcji owego kebaba.

          Jest to kebab w kształcie kiełbaski, podawany w plastrach pity. Mięso jest jak dla mnie było bardzo ostre. Sposób jedzenia: kroi się kawałek mięsa zawija w kawałek pity i kebab gotowy do spożycia. Na oddzielnym talerzu dostaje się same placki pity, które można również zjeść. Oprócz tego do każdej potrawy Turcy jedzą chleb, w moim przekonaniu jedzą po to by zapchać brzuch.

         Po sytym obiedzie udaliśmy się pod Wieżę Zegarową gdzie czekała na nas ekipa włoska w składzie- Sla col, Carlo i Giacomo ze współlokatorem Ilkarem. Wspólnie wybraliśmy się najpierw na nadmorski trawnik, skonsumowaliśmy to i owo. Po kilku godzinach przebywania na słońcu udaliśmy się do knajpki na sheeshę czyli fajkę wodną. Tytonie nie były złe, ale jednak mi osobiście nie przypadły do gustu, gdyż wolę amerykańskie. Później zawędrowaliśmy do dzielnicy Buca niedaleko mojego miejsca zamieszkania, gdzie spotkaliśmy się w kawiarni z innymi Erasmusami.

Czwartek całą ekipą erasmusową wybraliśmy się na docelowy wydział- Faculty of Business Dokuz Eylul University ( Uniwersytet 9 września po polsku :P 9 września jest główne święto Izmiru. Tego dnia w 1922 roku wojska Ataturka zajęły Izmir i po kilku dniach oswobodziły spod panowania Greków, mordując ponad 100 000 ludzi. Jednak z tego co się dowiadywałem relacje turecko-greckie obecnie są bardzo dobre ).

     

                                                     brama główna Dokuz Eylul University

fontanna wewnątrz wydziału

Nie obyło się bez oficjalnego przywitania wszystkich Erasmusów przez władze Wydziału Biznesu...co więcej Uniwersytet Gdański wspólnie z Dokuz Eylul University opracowuje artykuły naukowe, co zostało wspomniane w prezentacji multimedialnej prezentującej DEU. Także Magdę i mnie wyróżniono słownie za dobrą współpracę między uniwersytecką.  Następnie mieliśmy wspólne śniadanie, a w zasadzie bajgle- simit z plastrami sera żółtego, dobre na zapchanie żołądka :)

Następnie udaliśmy się do centrum Izmiru- Konak po odbiór studenckich kentkart czyli kart autobusowych.
uczelniany orlik, niebawem go przetestujemy :)

 Po emocjach związanych z pierwszym dniem na uczleni :P udaliśmy się na zasłużone piwo.
pozowanie z psiakami

                                             zachód słońca, starałem się by było artystycznie.

Później była impreza u Seckina...
                                                 fotka z Demet ;)
...na której niby zgubiłem klucze, ale jednak na szczęście się znalazły.

Piątek to całodniowa wycieczka zorganizowana przez Studencki Klub Dokuz Eylul University. Najpierw udaliśmy się do Saint Mary Village. W tym miasteczku żyła przez ostatnie swoje lata Maryja.
                       ściana z karteczkami- życzeniami, podobno się spełniają, więc zostawiłem jedną

Następnie udaliśmy się do ruin starożytnego miasta Efez. W starożytności był oto jedno z największych miast w tym regionie (ruiny są jakieś 70 km od Izmiru).















Ostatnim punktem wyciezki była wioska Sirince, słynąca z różnego rodzaju win domowej produkcji. 


                             oczywiście było degustejszyn, mi przypadło do gustu wino truskawkowe :)

                                        wiszące papryczki chilli, ozdoba sufitu lokalnej restauracji
Sarmi- ryż zawinięty w liście winogronowe podawany w sosie jogurtowym, coś w stylu polskich gołąbków



fasola szparagowa, ogórki, kapusta w zalewie octowej z papryczkami chilli, bardzo ostre
 Gozleme- placki z różnym nadzieniem, moje akurat były z ziemniakami, twarogiem, pieczarkami, mięsem, warzywami ( taki misz masz ale bardzo dobre tylko suche )

przepisy różnych typów Gozleme: http://www.znajdzprzepisy.pl/s/gozleme.html
Ostatnią ciekawostką wycieczki były lody...w smaku w zasadzie nic specjalnego, ale za to sposób ich podawania robi wrażenie. Mężczyzna przebrany w kolorowy strój turecki wyciąga olbrzymią bryłę lodową z zamrażalki w kształcie kebaba, zakłada ją na specjalny stojak i tnie lód tasakiem rolując go. Lód podawany tradycyjnie w wafelku. 

W sobotę spotkałem się w Konaku z moimi bardzo dobrymi zaprzyjaźnionymi znajomymi z Italii z Rzymu, z Marią Robertą oraz Valerio oraz ich mentorami :) Zjedliśmy śniadanie udaliśmy się na spacer po czym wróciłem do domu przebrać się by udać się na wielką imprezę- Welcome Party. Najpierw udaliśmy się wynajętym autobusem do dzielnicy Bornova by zjeść obiadokolacje po czym udaliśmy się do dzielnicy Alsancak do klubu Hangover na imprezę :) Ludzi bardzo dużo, czułem się jak sardynka w konserwie ale było bardzo fajnie :)

Niedziela była dniem regeneracji sił i ładowaniem baterii bo w poniedziałek miały zacząć się kursy na uczelni.
Póki co to tyle.

Merhaba !!!

środa, 18 września 2013

Pierwszy, turecki weeekend

Witajcie !!

        Znalazłem kilka chwil by napisać kolejny  post,...ale po kolei :)
W sobotę wraz z moim współlokatorem Ilkayem regenerowaliśmy siły po piątkowej imprezie- domówce u Gurkana. Nawet nie chciało nam się robić niczego wykwintnego, więc poszliśmy do supermarketu, zrobiliśmy drobne zakupy...i "upichciliśmy" :D

         Trudno nazwać to pichceniem, bo tuńczyk był prosto z puszki. Za to wino tureckie, z tego co pamiętam wytrawne było naprawdę dobre.
Po krótkiej drzemce udaliśmy się we dwóch na spotkanie w centrum Izmiru z kilkoma Erasmusami: Czechem Radkiem, Niemkami- Leą, Sedef i Sarą, Francuzkami- Elise, Jenny i Pauline...chyba nikogo nie pominąłem :P Spotkanko bezalkoholowe, zamówiłem gorące mleko z cynamonem oraz czekoladową łyżkę, która w moment się rozpłynęła i nadała temu napojowi słodką nutkę smaku :) Po kilkugodzinnej dyskusji i wymianie poglądów nt. Turcji i kultur w poszczególnych krajach wszyscy się rozeszli do swoich domów.
Będąc tuż przy naszym mieszkaniu usłyszeliśmy dźwięki muzyki i okrzyki ludzi. Z początku myślałem, że to jakaś dyskoteka...dużo się nie pomyliłem, ponieważ okazało się, że to wesele.  Filmik możecie obejrzeć ściągając z poniższego linka bo za dużo zajmuje miejsca :

http://przeklej.org/file/YA0cKu/MOV.0002.mp4

        Większość wesel odbywa się na ulicach, gdyż jest to tańsza odmiana niż wynajmowanie sal weselnych jak w Polsce. Zespół muzyczny wystawia przy budynku swój sprzęt głośniki i wszyscy mogą przyjść i wspólnie się bawić. Podczas wesela zabronione jest spożywanie alkoholu (przepis wszedł dopiero kilka miesięcy temu, całe prawo tureckie może się zmienić w każdej chwili dlatego trzeba być przygotowanym na wszystko :P).
Podczas wesela poznałem kilku znajomych Ilkaya, jeden z nich powiedział, że mam posturę piłkarza i mógłbym zrobić karierę w Turcji...haha dobry żart !!!

        Zapomniałbym o kwestii przywitania w Turcji. Przywitanie polega na pocałowaniu się w policzki dwukrotnie. Dotyczy to przywitania damsko-męskiego jak i... męsko-męskiego. Stosuje się tylko je wtedy gdy są osoby na stopie relacji przyjacielskich. W innym przypadku następuje uściśnięcie ręki :)

W niedzielę obudziły mnie promienie intensywnego słoneczka. Zjadłem śniadanie- prawie jak szwedzki stół.


Te zielone to bazylia. W Turcji popularne jest spożywanie bazylii jak u nas sałaty w całych kawałkach. Ja jednak wolę bazylię w mniejszych ilościach :)

Po śniadaniu postanowiłem na własną rękę udać się do miasta i pozwiedzać, zrobić rozeznanie. Za cel obrałem dzielnicę Konak przy zatoce uchodzącej do Morza Egejskiego (jak się pewnie domyśliliście rejon EGE to nic innego jak rejon położony przy Morzu Egejskim). Wybrałem jeden z autobusów i udałem się na miejsce.

Ruch na drodze jest niesamowity. Dla przeciętnego Europejczyka jest to styczność z inną cywilizacją i kulturą jazdy na drodze...a raczej brak kultury :P Krytykując polskich kierowców można się dowartościować patrząc na to co się wyrabia w Turcji. Oczywiście głównie obowiązuje zasada "kto pierwszy ten lepszy"...sygnalizacja świetlna w większości przypadku to tylko atrapa. Człowiek na drodze ma ostatnie miejsce. Przejście na drugą stronę ulicy jest bardzo niebezpieczne bo samochody po prostu nie zwracają uwagi na ludzi. Każdy tu trąbi, śpieszy się.
Taksówkarze szukając klientów jadąc drogą używają klaksonów. Gdy ktoś jest zainteresowany wbiega na ulicę, szybko wsiada i odjeżdża. Samochody używają za dnia klaksonów a w nocy mrugają światłami, dając sygnał innemu pojazdowi, że coś zbliża się do skrzyżowania. Ludzie parkują samochody wszędzie, przez co jest ciasno i często gdy autobus miejski zatrzymuje się na przystanku robi się za nim potężny korek, gdyż nie ma o jak wyprzedzić...a propos autobusów miejskich, przystanki dzielą się na te główne z wiatami i mniejsze, składające się tylko ze słupa ze znakiem przystanku. Nigdzie nie ma ani rozkładu jazdy auotbusów ani rozmieszczenia poszczególnych przystanków na trasie danej linii . Dlatego wszystkiego trzeba uczyć sę albo na pamięć albo zapisywać sobie w telefonie czy na kartce.

                                                      Furmanka to norma na drodze :P

Jadąc autobusem zrobiłem kilka zdjęć.

                                            bujna roślinność :P

Do dzielnicy Konak zjeżdża się serpentynami, gdyż różnica poziomu części maista gdzie mieszkam i dzilenicy Konak czy Alsancak jest bardzo duża.

Gdy byłem na miejscu ujrzałem duży skwer z parkiem w dużym połacią zieleni, na której ludzie leżeli i odpoczywali., jak z filmów z USA :)


fontanna na placu przy Wieży Zegarowej

Nagrałem kilka fiikmików m.in. z parku, ale niestety za duży rozmiar i nie mogę ich powrzucać. Może ktoś czytając to napisze mi wiadomość prywatną jak rozwiązać te problem bo filmiki wg mnie są ciekawe, a wrzucanie ich na serwery jest czasochłonne :(

Za parkiem ukazał się mym oczom duży plac, w centralnej części którego stała Wieża Zegarowa. Wokół niej było mnóstwo ludzi, dzieci karmiących i bawiących się z gołębiami. Plac ten, a w zasadzie jego główny element Wieża Zegarowa jest głównym miejscem spotkań w Izmirze :)

                                                     Dziadki sprzedający karmę dla gołębi :)
                             
Wieża została wybudowana w 1901 r. z okazji 25. rocznicy wstąpienia na tron sułtana Abdülhamida II. Nie była to zresztą jedyna wieża zegarowa wzniesiona w Imperium Osmańskim dla upamiętnienia tej rocznicy (w tym samym roku powstała chociażby równie znana wieża w Izmicie).
Wieża została zaprojektowana przez Lewantyńczyka (mieszkańca imperium o korzeniach europejskich), Raymonda Charles’a Père’a. Sam zegar umieszczony w wieży był darem cesarza niemieckiego, Wilhelma II.

Za wieżą ulokowany jest mały meczecik.



Później wszedłem w uliczkę, na której było gwarno. Jak się okazało był to bazar :)





                                                       komisariat Policji na bazarze

                                                  turecki pucybut :)...jeszcze nie testowałem :D

Bo kilkugodzinnym spacerze po Konaku wróciłem do domu. Podróż autobusem trwała jakąś godzinkę, także możecie sobie wyobrazić jak wielkie jest to miasto :)

Wróciłem do domu, zjadłem na szybkiego wspólnie ze swoimi współlokatorami obiad i udaliśmy się na pobliskie targowisko, które jest tylko w każdą sobotę.



                                               Duży meczet przy targowisku :)








                                                  obok bazaru zauważyliśmy kota, chcącego odpalić BMW X5 :P

Jak możecie zauważyć wszystkie owoce na straganach są ładnie poukładane, świeże i przede wszystkim tanie. 1 kg ziemniaków kosztuje 50 kuruszy czyli 4 razy taniej niż w supermarkecie. Zakupów zrobiliśmy na cały tydzień. Wieczorem wypatroszyliśmy małe rybki podobne do sardyneki je usmażyliśmy :)


Poniedziałek poświęciłem całkowicie na wyrobienie karty studenckiej, karty muzealnej, studenckiej kentkarty czyli karty autobusowej oraz Ikametu czyli pozwolenie na mieszkanie w Turcji czyli coś w stylu zameldowania. Z samego rana mieliśmy wspólne śniadanie obok rektoratu Dokuz Eylul University w centrum miasta. Była przemowa jednego faceta, jak się okazało rektora, dowiedziałem się tego od jednego Turka bo sam rektor nie raczył się przedstawić :P

Po wspólnym śniadaniu udaliśmy się do jednej z auli na oficjalne przywitanie nas przez uczlenie. W trakcie tego był wykład o kulturze i hisotrii Turcji na którym wszyscy spali :P

Póżniej były przemowy koordynatorów, czlonków INSC- klubu który organizuje nam cały pobyt, głębokie ukłony w ich stronę bo póki co jest świetnie !!!

Po wszystkim udaliśmy się na obiad do restauracji. Zamówiłem Pide -coś w stylu zapiekanek pociętych na paski ze zmielonym mięsem wołowym, jajkami i przypraami oraz Ayran napój- jogurt słony zmieszany z wodą pity najczęściej przez słomkę jak soki w kartonikach :P




 A propos kentkarty.: w poniedziałkowy wieczór wraz z większością Erasmusów zebraliśmy się w mieszkaniu Gurkana by wspólnie delikatnie poimprezować. W międzyczasie za oknami można było zobaczyć ulewę :P Impreza skończyła się jakoś o 24 bo następnego dnia trzeba było z samego rana wstać i załątwiać dalsze sprawy. Więc o 24 wyszedłem z Radkiem z imprezy i na szybkości złapałem autobus. Przyłożylem kentkartę (ale normalną niestudencką bo tamtej jeszcze nie mam) i usiadłem sobie. W pewnym momencie kierowca zaczął coś krzyczeć, ludzie się na mnie spojrzeli. Jeden Turek pokazał mi żebym podszedł do kierowcy. Gdy to zrobiłem, ten kazał mi jeszcze raz przytknąć do automatu. Przyłożyłem i się okazało, że nie mam żadnych lir na niej żeby zapłacić za przejazd. Kierowca się zaśmiał i pozwolił mi dalej jechać ;) Grzecznie podziękowałem i poszedłem do domu

Wtorek też był męczący bo musiałem wstać o 5.30 rano żeby być o 8 przez ratuszem w centrum Izmiru, w celu wyrabiania Ikametu. Po wszystkim poszliśmy z innymi Erasmusami na obiad, na prawdziwy kebab. Spód talerza wyłożony jest pociętym pieczywem na to położone są płaty mięsa wołowego polane sosem pomidorowym, przyprawami, podawany z surówką na oddzielnym talerzu. Zdjęcie zrobię przy innej okazji ;)

To by było na tyle kilka dni zaniedbywania bloga i robi się dłuuuugi post :D Przepraszam za błędy literowe, robię to niestety w pośpiechu !!!

Do zobaczenia w następnym poście !!!!

Selam !!!