sobota, 14 września 2013

Izmir miasto kultury europejskiej i orientalnej

          Na wstępie tego postu chciałbym zawrzeć kilka słów o pogodzie. Pogoda totalnie mnie rozpieszcza. W porównaniu z Polską gdzie codziennie jak nie pada to jest szaro, buro tu jest totalnie słonecznie. Temperatura codziennie przekracza 30 stopni. Dlatego nikomu nic się nie chce robić. Na ulicach pomimo skwaru można zaobserwować ulicznych- zmotoryzowanych sklepikarzy, sprzedających głównie owoce i warzywa.

         Ten akurat stał pod naszym balkonem, ale nie długi czas...chyba dużo nie zarobić :P
Temperatura latem w regionie Ege (region izmirski), nie przekracza 40 stopni, zimą minimalnie jest 5 stopni. Wakacje w Polsce w tym roku były o dziwo podobne jak tu :))) W Turcji nie występuje siesta jak chociażby w Hiszpanii...Ci, którzy pracują na zewnątrz mają lekko mówiąc przekichane...
           Szperając w różnych źródłach wyczytałem, że jest to najdogodniejszy klimat dla Europejczyka. Nie ma tu tak wielkich wahań ciśnieniowych i pogodowych jak chociażby w naszej ojczyźnie :) Życie płynie tu wolno i sielsko. Ciężko tu znaleźć nerwowość wkradającą się w życie codzienne. Pewna Turczynka, studiująca w mieszkająca w Stambule powiedziała mi, że jest zakochana w Izmirze. Kocha te miasto przede wszystkim za ludzi, którzy są uśmiechnięci i nastawieni bardzo pozytywnie. W sumie nie wiem jeszcze jak jest w Stambule ale jak to sprawdzę to napisze czy faktycznie ma rację ;)
           Miasto zaczyna tętnić życiem późnym wieczorem, kiedy to ludzie bo obfitym obiedzie wychodzą na spacer po starówce, zasiadają w pobliskich barach czy knajpach, oczywiście piją też piwo ale o tym temacie napiszę później. Wszędzie jest gwarno i tłoczno.

                                                                    ***                                    

           W czwartek odwiedził nas Selcuk- przyjaciel mojego współlokatora Selcuk. Zrobiliśmy wspólnie obiad- turecką potrawę o nazwie Manti...jak lek na zgagę :P

                                                                  Ilkay kucharz :)

Są to małe pierożki z mięsem najczęściej wołowym, bo jak wiadomo wieprzowina jest w Islamie rzeczą zakazaną. Pierożki te oblewane są twarogiem zmieszanym z wodą lub rzadkim jogurtem. Na koniec całość polewana gorącym olejem z odrobiną czerwonego pieprzu. Wydawałoby się, że nie jest to takie pikantne. Nic mylnego kuchnia turecka jest jedną z najostrzejszych kuchni nie tylko w Europie, ale również na całym świecie.

Wygląda to tak ;) Tu znajdziecie przepis:  http://allrecipes.pl/przepis/4073/tureckie-piero-ki--manti-.aspx. Staram się zamieszczać przepisy potraw, gdyż w taki sposób możecie chociaż trochę zasmakować kultury tureckiej przez kuchnię !!! Po pierożkach przyszedł czas na deser- winogrona :) Tureckie, sułtańskie winogrona są przepyszne, można je dostać w Polsce, lecz są bardzo drogie. A dlatego, że są malutkie słodziutkie i bez pestek ;))



                                           Akurat w tym przypadku były i zwykłe winogrona :)

             Po obfitym posiłku udaliśmy się wszyscy na balkon i rozmawialiśmy chyba gdzieś do 4 nad ranem ! Poruszyliśmy mnóstwo tematów chociażby o Izmirze czy o Islamie.
Izmir jak już wspominałem we wcześniejszym poście trzecie miasto w Turcji po Stambule i Ankarze. Izmir słynie z dobrych fryzjerów także o fryzurę się nie martwię. Poza tym popularny jest zawód pucybuta...czyli czyszczenie butów.Nie znam jego genezy i nie chcę przynudzać, ale widziałem kilka razy w amerykańskich filmach z lat 30. oraz polskich wojennych filmach czy serialach (np. "Czas honoru"). Izmir jest miastem bardzo liberalnym w stosunku do Islamu...typowo europejskie miasto. Naprawdę będąc tu tylko kilka dni przełamałem wszelkie stereotypy jakie w nas- Polakach siedzą w stosunku do tej religii i życia w niej. Alkohol można tu pić normalnie, jest sprzedawany w sklepach, jednak po godzinie 22 nie jest sprzedawany. Dotyczy to całej Turcji. Jest wiele teorii na ten temat. Jedni twierdzą, że związane jest to z religią inni że wiąże się z biznesem klubów i restauracji. W sumie można to przyrównać do zakazu picia na plaży w Sopocie po 18 :P
           W Izmirze jest bardzo dużo meczetów, nic dziwnego przecież u nas w polskich miastach też jest dużo kościołów :) Nie martwcie się schematu budowy meczetu nie przedstawię bo można to znaleźć w Internecie. Tylko podam, że w skład meczetu wchodzi wieża-minaret, z której rozchodzą się modły do Allaha. Kiedyś Muezzin- osoba nawołująca musiała wchodzić na samą górę i wznosić modlitwy teraz w dobie technologii odbywa się to przy użyciu mikrofonu na dole wieży i wyprowadzonego głośnika na górze minaretu lub po prostu jest to nagrane. Modlitwy wnoszone są do Allaha 5 razy dziennie. Ludzie przychodzą w tym czasie do meczetu i się modlą na dywanikach. Jedna modlitwa trwa jakieś 15 minut. Można się modlić u siebie w domu, ale jak mi Ilkay powiedział, modlitwa w meczecie jest bardziej wiarygodna i daje poczucie wyższej świętości. Dniem świętym dla Muzułmanów jest Piątek, ale jest to dzień pracujący. Wracając jeszcze do meczetu mam zagadkę: wiecie dlaczego w środku meczetu nie ma żadnych obrazów i stan jest surowy ?....Ponieważ modląc się do obrazów ludzie nie mają bezpośredniego kontaktu z Bogiem i skupiają się na innych złotych rzeczach które znajdują się w budynku co jest jednym z głównych grzechów jak się dowiedziałem. Muzułmanie również nie używają świeczek. Jak się dowiedziałem uważają, że wzięły się od Chrześcijan i nie stosują tego...czyli jednak jakieś małe zatarcia są między religiami. Ale Ilkay powiedział mi że w jego domu na wschodzie Turcji używa się normalnie świec, że jest to odmiana Islamu nie pamiętam nazwy :P ale wywodzi się z rejonu Iranu. Islam w każdym kraju islamskim jest troszkę odmienny ale główna zasada jest taka sama wiara w najwyższego Boga- Allaha. Ok tyle póki co o Islamie więcej będę pisać w następnych postach.

         Piątek upłynął pod znakiem całodniowej siesty...Przed obiadem poszedłem do sklepu zrobić zakupy. Kasjer pyta mnie łamaną angielszczyzną skąd jestem. Opowiadam mu, że Poland...on na to aaaa Holland :D Mówię mu że Warsaw, Poland, Polonya (bo tak po turecku jest Polska :P)...dopiero wtedy skumał :)
         Na obiad zrobiliśmy sobie z Ilkayem własne KFC :P Udka kurczaka w panierce z ryżem zmieszanym z makaronem do tego pomidory, które bardzo polubiłem i zielone papryczki...
     

...jak się później okazało cholernie ostre :P
       Wieczorem udaliśmy się z Ilkayem na pierwszą imprezę Erasmusową do mieszkania Gurkana- jednego z mentorów Erasmus Dokuz Eylul University. Tam poznaliśmy mnośtwo ludzi m.in. 3 studentki z Korei Południowej (cały czas uśmiechnięte sama pozytywna energia ;) ), Włocha, Francuzkę i Niemki...fotek póki co nie robiłem bo nie wziąłem aparatu, ale wszystko do nadrobienia. Póki co jedna fotka zrobiona przez Ilkaya z Niemką Leą i Francuzką Elise ;)
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz