poniedziałek, 7 października 2013

Pierwszy raz w meczecie !!

         Kolejny weekend w Izmirze upłynął w zatrważającym tempie. Po dwudniowej dawce nauki przyszedł czas na relaks.
        Środę spędziłem w domu w towarzystwie mojego współlokatora Ilkaya i jego kolegi, niestety nie pamiętam jego imienia...są dla mnie trudne do zapamiętania, ale postaram się opanować tą sztukę.
       W czwartek odbyła się kolejna impreza u Gurkana, jak zwykle było ciekawie, uczyłem się grać w jedną grę karcianą...chyba turecką, jednak reguły okazały się dla mnie za trudne. Po długim karcianym treningu wróciłem na swoją stancję regenerując siły przed piątkowym pierwszym kursem języka tureckiego.
      Język turecki...hmm jak dla mnie zupełnie inny język nie powiązany z żadnym innym, może trochę z francuskim. Jak dla mnie jest póki co bardzo trudny, ale patrząc po twarzach innych Erasmusów odniosłem podobne wrażenie. Czymś dziwnym jest np. fakt, że w języku tureckim oprócz litery "i" jest litera "I" wymawiana jak litera "Y"...i występuje ona na klawiaturze komputerowej w miejscu litery "i", dlatego jest to troche uciążliwe, ale to kwestia przyzwyczajenia. Mam nadzieję, że za jakiś czas pochwalę się swoimi zdolnościami językowymi, jest to rzeczy obligatoryjna do nauczenia podstaw, bo na ulicy prócz tureckiego Turkom ciężko zrozumieć gesty :))
W piątkowy wieczór jak co tydzień wszyscy Erasmusi udają się na dużą imprezę w centrum miasta. Jednak najpierw udałem się na before party do zaprzyjaźnionego mieszkania Włochów- Carlo i Sla Cola. Sla Col przygotował kolejny raz fantastyczną pastę (podawaną na zimno). Tak była smaczna, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia :P Następnie udaliśmy się do klubu Trafik-nowo otwartego, którego właścicielem jest kolega Ozdena.
...w sumie to nie wiem, dlaczego trzymam "to coś" w buzi :P od lewej: Włoch Filippo i Francuzi: Elise i Julien

W sobotę po całodniowej regeneracji i ładowaniu baterii udałem się wraz z Carlem do mieszkania Włocha Giacomo. Czekała na nas zamówiona przez Ozdena Pide...opisywałem ją wcześniej. Kosztowała 8 lir i była bardzo smaczna.
POLECAM !!!

Później udaliśmy się na spotkanie z pozostałymi Erasmusami do pubu Monovera.

                                           oglądanie filmików i zdjęć z wcześniejszych imprez

                                                            Carlo, Giacomo i ja

trochę posiwiałem.

W niedzielę najpierw zjadłem śniadanie z Ilkayem na jego notatkach z makroekonometrii :)
chleb świeżutki pyszny, jednak trochę tęsknię za swoim, nidzickim.
Następnie udałem się do mieszkania Radka ustalać trasę wycieczki, ale o niej będzie więcej w następnym poście.
                                           palmy w  Ogretmenler Parkı

sweet focia w parku

         skupienie przy omawianiu poważnych spraw związanych z wycieczką. Z Czechami: Ivą i Radkiem
                                       
Sarah- czwarty uczestnik naszej wyprawy

Po ustaleniu wszystkich szczegółów naszego wyjazdu, wieczorem udałem się z moimi współlokatorami Ilkayem i Patrycją do meczetu. Jeden z nich znajduje się blisko naszego mieszkania. Przed wejściem spotkaliśmy starszego pana, znajomego Ilkaya, który pilnuje i opiekuje się owym meczetem. Obok każdego meczetu znajduje się budynek z kranikami.


 Jest to miejsce, które jest podstawą Islamu. Przed wejściem do wnętrza meczetu, każdy wierny musi umyć swoją twarz, ręce oraz stopy. Jeśli tego nie uczyni i wejdzie modlić się jest to jeden z największych "grzechów" tej religii. Higiena jest więc jednym z najistotniejszych aspektów Islamu.

 z zewnątrz meczet jest "obłożony"  małymi ceramicznymi kosteczkami co robi piorunujące wrażenie.

człowiek widmo 

                                         kopuła meczetu z przepięknymi zdobieniami arabskimi

dziadki prosiły się o zdjęcie no to niech mają :)

modlitwa trwa ok. 15 minut, wszystko odbywa się w języku arabskim.


Ołtarz meczetu. Jak można zauważyć w meczecie nie ma ławek, pasy olbrzymiego dywanu pełnią rolę ławek. Ludzie stają w rzędach i się modlą. 
Każdy meczet ma niesamowitą akustykę. Z każdego miejsca można usłyszeć modlitwę w takiej samej tonacji.

Po wizycie w meczecie udaliśmy się na stancję. Wraz z Ilkayem usmażyliśmy genialne chipsy rybne. Są bardzo smaczne i tanie bo kilogram tych rybek kosztuje 5-6 lir.


Na koniec kilka słów o pogodzie. Pogoda trochę nie rozpieszcza. Fakt nie jest tak tragicznie jak w Polsce ale powoli zaczynam czuć turecką jesień. Bluza zaczyna być moim nieodłącznym ubiorem, często nawet w czasie snu, gdyż noce są zimne. Ale dla Waszego pocieszenia ten weekend w Izmirze ma być bardzo ciepły, 27 stopni. Wierzę, że się taka temperatura sprawdzi. Póki co pozdrowienia dla Wszystkich, Polskich Zmarźluchów :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz